Strona:PL Stanisław Jachowicz,Ignacy Kraszewski-Bajki i powiastki 090.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Miał postać za ubogą.
I kiedy raz nad takim płacze pokoikiem,
Zajeżdża wuj dobrodziej, co był kanonikiem:
Przed niego się więc cała sprawa wytoczyła.
„Otrzyj łzy — rzekł łagodnie — nie płacz Zosiu miła,
Wierz mi, lubo dziecinko! to szczęścia nie daje:
Ten szczęśliwy prawdziwie, co na swem przestaje.
Przyjmuj z wdzięcznością, co masz z Boskiej ręki,
Lepsze czy gorsze, równe złóż mu dzięki,
Życie nasze podróżą, Zosinko kochana!
A ta izdebka na popas ci dana.
Bądź jej rada, i lepszej nie zazdrość nikomu,
A Bóg cię za to mile powita w swym domu,
I nie spyta się ciebie: jakieś miała sprzęty,
Ale czyś wiodła żywot pożyteczny, święty.




KOTEK LIZUŚ.

Póki były w spiżarni sadło i słonina,
Lizał się panu kocina:
Oczki przymilał, na ramieniu siadał,
A słoninkę pomału jak zjadał, tak zjadał.
Pan się nawet z nim dzielił własnemi potrawy;
Jednem słowem, kochał go i był nań łaskawy.
Brał go nawet częstokroć do swojej pościeli;
Przytem mu jeszcze więcej zjednał przyjacieli,
Którzy kochając pana, kochali i kota
Ale cóż robi niecnota?
Gdy go już zapach nie dochodzi szperki,
Gdy się zjadły z komory gomółki i serki,
Kiedy już wychodziła z szafki leguminka,
Inaksza u kotka minka.
Pieszczotną zmienił naturę,
Wzniósł ogon w górę.
Zgasła zmyślona pokora,
Słowem inny niż był wczora.
Ba nawet gdy teraz spotka
Pana kotek, a pan kotka,
Kot niby pana nie widzi.
Pono on się tego wstydzi,
Że mu lizał łapki,