Strona:PL Stanisław Ignacy Witkiewicz-Pożegnanie jesieni.djvu/38

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nym, kiedy już nie mogę znaleźć absolutnego władcy. Tak: pokuta, zdobycie zasług, dobroć — być dobrą bez żadnych do tego danych, to sztuczka godna mojej ambicji. Poświęcenie się dla jakiegoś wysokiego celu? Boże Jedyny! Skąd go znaleźć?“ „Zostać komunistką“ — szepnął znowu głos, ale inny. „Tak — ale nie zostając komunistką można to znaleźć jedynie tam, gdzie króluje ten niezwyciężony ksiądz Wyprztyk. I od jakich głupstw zależy czasem wszystko! Gdyby wtedy poddał mi się, zostałabym pewno żydówką do śmierci“. Zadzwoniła na służącą. „Coś musi się zmienić — inaczej znowu przyjdzie to straszliwe w swej mocy pożądanie śmierci i ja nie wytrzymam — a ja żyć chcę, — chcę zobaczyć co będzie dalej, jak w następnym feljetonie powieści…“ Łzy zabłysły w jej rozszerzonych, wpatrzonych w nieskończoność, oczach. Czuła ponurość tak straszną, jak gdyby była już nędzną żebraczką w łachmanach, bez możliwości noclegu w zimie, jak gdyby już skazana była na dożywotnie więzienie i nigdy nie miała ujrzeć słońca na swobodzie. Patrzyła w życie i świat, jak przez brudną szybę, z za kraty okienka jakiegoś ohydnego klozetu. „Czemu? Przecież mam wszystko, czegobym tylko zapragnąć mogła? A gdybym w tej chwili była nawet królową wszystkich żydów świata, czułabym identycznie to samo“.
Weszła służąca Józia Figoń, (była nauczycielka z pensji) z minką przypłaszczonej aryjskiej myszki, przemykającej się po nieobjętych obszarach wrogiego, żydowskiego bogactwa; przysunęła się do „Jaśnie Panienki“. Hela poczuła wstręt i złość i zazdrość. „Chwilami wolałabym być nawet tą…“ Nagle, cała życiowość wszystkich tych problemów spadła z nich jak brzydka, ropuchowata skorupa: ułożyły się w innych wymiarach jako wcale interesująca łamigłówka pojęć. Zostało tylko absolutne, metafizyczne prawie nienasycenie, na którego zaspokojenie nie wystarczyłoby nawet wszystkich