Strona:PL Stanisław Ignacy Witkiewicz-Pożegnanie jesieni.djvu/17

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dnak na dnie istnienia, u samych jego podstaw tkwi jakiś piekielny nonsens i to nonsens nudny. Ale ta nuda jest wynikiem dzisiejszych czasów. Dawniej było to wielkie i piękne. Dziś tajemnica zeszła na psy i coraz mniej jest ludzi, którzy o tem właśnie wiedzą. Aż w końcu szarość jednolita pokryje wszystko, na wiele, wiele lat jeszcze przed zgaśnięciem słońca“. Przypomniała się Atanazemu książka Arrheniusa „Losy Planet“ — zniechęcenie, nie metafizyczne już, ale geologiczno-astronomiczne, złamało go na chwilę zupełnie. A więc kompletny „aprenuledelużyzm“? A ludzkość, a ideały ogólne, a szczęście powszechne? „Od społeczeństwa nie wywiniesz się, bratku — z niego wyszedłeś i nic ci tu nie pomogą żadne abstrakcje“ — rzekł kiedyś ten przeklęty Tempe. Krąg sprzeczności zamknął się nad myślą, jak woda, ponad rzuconym w nią kamieniem. Dosyć. Nagle Atanazy stężał w poczuciu nieodwołalności wyników swoich postanowień. (Poprzedni świat zapadł się bezgłośnie w jakąś niewidzialną z widowni świadomości zapadnię). Gdyby nawet był obecnie na utrzymaniu, (o co go posądzano w związku z romansem z panią Beer) nie zmieniłoby to ani na włosek jego doskonałej w tym momencie proporcji psychicznych danych. Jak kula działowa, wystrzelona z tajemniczej otchłani bytu, pędził, by uderzyć i roztrzaskać się o kres swego życia, z tym samym bezsensem, z którym wszystko inne też śpieszyło ku swemu końcowi. A pieniędzy trochę miał, zarabiając je jako aplikant adwokacki: „O gdybym mógł ujmować wszystko, co się dzieje, w związki funkcjonalne, a nie przyczynowe“, pomyślał z zazdrością w stosunku do jakiegoś nieznanego i niewyobrażalnego nawet pana, który przypuszczalnie tak właśnie wszystko ujmował. „Nie rozdzielać niczego na ordynarne kompleksy przyczyn i skutków, nie widzieć małych celowostek — czuć płynącą falę rozkoszy i cierpienia w splątanych pokłębieniach całości Istnienia, w nieskończo-