Strona:PL Stanisław Ignacy Witkiewicz-Pożegnanie jesieni.djvu/130

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wstrętna kapitulacja: tylko przy pomocy intelektu można jeszcze opóźnić upadek najwyższych wartości… —
— Wiem, wiem — przerwał z wyraźnym gniewem Łohoyski. (Opór Atanazego doprowadzał go do wściekłości) — ale nie ty jesteś tym mózgiem pierwszej klasy, który to rozstrzygnie. Życie samo w sobie… —
— Ja też wiem, czem dla ciebie jest życie samo w sobie: narkotyki i najgorsza perwersja, a nawet więcej niż perwersja, a potem szpital warjatów. My nie mamy na to sił, aby używać życia, tak jak używali go dawni ludzie, i cierpieć tak, jak oni — mówię o całej ludzkości. Mówi się o przeroście serca, o zaniku żołądka, a nie o skutkach psychicznych narkotyków, które w minjaturze każdy z początku nawet zaobserwować może i wiedzieć co go czeka. W tym kierunku powinna iść propaganda… —
— Nudny jesteś z tem zabieraniem głosu we wszystkich sprawach z takim autorytetem jakbyś… —
— Tazio ma rację — przerwała mu Zosia.
— Dla pani Tazio ma we wszystkiem rację, bo pani się w nim kocha. Ale niech pani uważa, żeby mu nie zmarnować życia. Jak się urwie z łańcucha będzie z nim gorzej…
W tej chwili rozległo się pukanie i do pokoju weszła Hela Bertz z Prepudrechem, a za nimi Chwazdrygiel i Smorski. Sytuacja sprężyła się momentalnie. Wszystkie strzałki zadrgały i przesunęły się, niektóre poza czerwone linje, granice bezpieczeństwa. Zosia poczuła wyraźnie jak nigdy, że Atanazy, mimo wszystkich wad, jest tym właśnie, jedynym: poza nim nie było dla niej życia. Bronić go — to było jej zadaniem. Ale przed czem? Przed Łohoyskim, Helą, czy przed sobą? Przysięgała w duszy, że wszystko uczyni dla jego szczęścia, poświęci nawet siebie. Cała medycyna to głupstwo — tylko on, on jeden. Spojrzała na niego: Zmięszany (ale piękny) starał się podnieść na podusz-