Strona:PL Stanisław Ignacy Witkiewicz-Nienasycenie I.djvu/154

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ponad wszystko tajemnicy — nam został tylko nonsens, jako środek ostatni — potem koniec — tak mówił Sturfan Abnol.) Było to czemś tak prostem jak każda jakość (kolor, dźwięk, zapach i t. p.) dla wszystkich, lub pojęcie dla — („he, he“) — Husserla. „I ta ludzkość, która tyle wieków [oczywiście z punktu widzenia racjonalizmu (który jak wiemy bynajmniej nie zawsze dla wszystkich [y compris najtęższe łby] ma rację)] brnęła w najpiekielniejszy nonsens religijny i pławiła się w nim poprostu z wyuzdaniem, teraz oburza się na ostatnie podrygi sztuki, nie mogącej stworzyć swego zamierającego świata form, bez lekkiego wykrzywienia „świętej rzeczywistości“, to znaczy wizji świata i uczuć w mózgu najbanalniejszego „standard-common-man'a“ dzisiejszych czasów“ — tak mówił pół godziny temu czort wie à propos czego, tak en passant ten wstrętny Maciej Scampi. To ciało, to ciało — teraz otwarła się przed zdumionemi oczami śmiałka (raczej nieśmiałka) straszliwa tajemnica drugiej osobowości, teraz, kiedy ujrzał ją spowitą w niedosiężne pięknością i materjalnym oporem (chyba zmiażdżyć lub podrzeć w strzępy, wogóle unicestwić) pożądane ciało. To wszystko to była ona, ta piekielnica. Był jak arcykapłan przed posągiem Izydy. Wszystkie wschodnie potworne mity i plugawe seksualne misterja, ucieleśnione w ten zaklęty w swej doskonałości byt, przesuwały się przez skażoną wyobraźnię młodego byłego onanisty, jako opar lubieżny, wydzielany przez to nieopisane coś, co etalowało się przed nim z takim smutnym bezwstydem. Bo księżna była smutna i ze smutnym wdziękiem obnażała swoje zabójcze okrągłości — des rondeurs assommantes, jak mówił jej kiedyś któryś tam z francuskich jej wielbicieli. A ogłupiałe spojrzenie chłopca (patrzyła w lustro poza siebie także), piekło jej skórę jak rozpalone płyty djatermicznego aparatu. „Dla tego szczęścia warto nawet pocierpieć trochę“, myślała biedna.