Strona:PL Stanisław Eljasz Radzikowski-Skarby zaklęte w Tatrach 37.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Inny rękopis nazwany: Trakt, którędy Włoszy idą in sekreto w Góry Krakowskie, nazwane Tatry, należał do króla Stanisława Leszczyńskiego i razem z innymi rękopisami z Lunewilu dostał się do biblioteki Zakładu narodowego Ossolińskich. Król Leszczyński, jak wiadomo, oddawał się alchemii, a rękopis musiał ktoś dla niego zdobyć w Tatrach, z czego król dał zrobić odpis. Niektóre bowiem wyrazy są poprzekręcane, widocznie odpisywacz ich nie rozumiał. Kilka innych rękopisów przechowali notaryusze razem z testamentami górali, tak były cenione i aż potomkom przekazywane.
W ostatnich czasach wyszedł na jaw jeszcze starszy rękopis podobny, oto współczesny królowi Władysławowi Warneńczykowi, a nawet będący jego własnością i dla niego umyślnie napisany.
Dowiedziałem się o tem przypadkowo. Raz opowiadałem prof. Maryanowi Sokołowskiemu o rękopisach prowadzących do skarbów i o ich dawności. Na to prof. Sokołowski, uderzony podobieństwem szczegółów, opisuje mi rękopis, który dotąd uchodził za modlitewnik króla Władysława Warneńczyka, a który jest takim samym spiskiem, jak rękopisy góralskie, tylko ułożonym po łacinie.
Księgę zdobią miniatury bardzo piękne, na których król klęczy i modli się do kryształu kabalistycznego, kształtu trójliścia. Są tam zaklęcia, aby Bóg pozwolił młodemu królowi zobaczyć to w krysztale, co go najwięcej obchodzi. A więc znowu to samo co we wszystkich spiskach. Księga