Strona:PL Stanisław Eljasz Radzikowski-Skarby zaklęte w Tatrach 31.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rości. Jakiś czas szukałem ich nadaremno. Dzisiaj już mam zdjęcie fotograficzne takiej ściany skalnej w jaskini, poza Czerwonym Wierchem, okrytej bardzo starymi znakami. W innych miejscach znajdują się znaki będące swastyką, która dotąd zachowała się u Podhalan. Czasami znów zaszedł taki zbieg okoliczności. Był granicznik, to jest wielki głaz osobny, jak nazywają górale wanta. Przy oznaczaniu granic posiadłości sąsiednich dziedzin lub obszarów na takiej wancie wyryto starannie głoski początkowe, nazwy wsi lub znaki pewne, że tutaj granica. Znaki zarosły mchem, zatarły się ze starości, zwietrzały, ludzie o nich zapomnieli, granice się pozmieniały. Ślad przecież jakiś pozostał. Co to być może? Ano ma się rozumieć, że znaki od skarbów! Dodano nowe znaki, aby zaznaczyć miejsce, wiadomo, jak trudno trafić w to samo miejsce w górach, gdzie skał, głazów tyle, a jeden do drugiego podobny. Granicznik niewinny stał się zaklętem miejscem. Pod nim skarb być musi. Zaprowadził mię do takiego kamienia jeden znajomy góral. Znaki były stare i dość dziwne. Odrysowałem je sobie nawet. Na głazie była rozpęklina zaznaczona przez całą długość kamienia. Otóż, mówił mój towarzysz, tylko wiedzieć, jak sobie począć, a wanta otworzyć się musi, a w środku niej skarb!
W innem znów miejscu jest żleb w skałach bardzo przykry. Zwyczajnie nieco tylko wody tam się sączy, ale po deszczach wali ogromny potok, niesie kamienie i drzewa z góry, zawala tem piętra, na jakie się żleb dzieli. Otoczenie żlebu jest nadzwyczaj