Strona:PL Stanisław Brzozowski - Legenda Młodej Polski.djvu/127

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

między „rzeczywistościami“ — a w obliczu czasu, póki on będzie istniał dla człowieka, rzeczywistością nie przestanie być ani Marks ani Carlyle — nie dotyczą w niczem istot, które świerzb językowy mają — tak, — niezawodnie, i pewną zdolność w naśladownictwie tych form językowych, za pomocą których ludzie wyrażają myśli, lecz zdolności pomyślenia choćby jednej jedynej sprawy rzeczywistej — nie, przenigdy nie. Tak oto jest. Różne style przepłyną jeszcze przez głowę polskiego postępowego „inteligenta“, ale nie wniknie w nią nigdy żadna rzeczywistość, i chociaż kupi on sobie i studyować zacznie dzieła Vica, Newmana, Bergsona, Sorela, Carlyle’a, Durkheima — nie przyda się to na nic, — pomiędzy głową a koniuszkiem pióra zniknie cała treść i pozostanie to, co było — pusta samowola, która sądzi, że gdy frazeologię swoją tak lub inaczej przykroi — samą rzeczywistość zmieni.
Pozostanie jednak, to, co jest i było: społeczeństwo jest ugruntowane w żywych siłach jednostkowych, lub niema go wcale; istnieje ono jako pewna właściwość woli, lub tych dziedzin życiowych, z których rodzi się wola; w każdym zaś razie jest ono wcześniejsze, istotniejsze, niż wszystkie w słowie wyrażone i do godności bytu podniesione doświadczenia zbiorowe. Ma tu miejsce niezmiernie charakterystyczne zjawisko. Pojedyncze rozumujące ja znajduje na zewnątrz siebie wytwory poprzedniej historyi, i wydają mu się one tą głębszą, potężniejszą rzeczywistością, z którą czuje się ono związane. Słowo — byt niezawisły, czyli słowo — hypostaza przesłania samą społeczną czynną rzeczywistość, z której wyrosło ono i wyrasta. Z niego, z całej hierarchii utrwalonych przez nie i wykrystalizowanych w „byty niezawisłe“ istot wywodzi swą spo-