Strona:PL Sofoklesa Tragedye (Morawski).djvu/68

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

       1190 Powtórzcie tedy, co ta wieść przynosi;
W złem doświadczona, wysłucham słów waszych.

POSŁANIEC.

Ja, miłościwa pani, byłem przy tem,
Powiem więc wszystko, jak się wydarzyło;
Cóż bo ukrywać, by potem na kłamcę
       1195 Wyjść; — przecie prawda zawsze fałsz przemoże.
Ja tedy wiodłem twojego małżonka
Na ten pagórek, gdzie biedne leżało
Przez psy podarte ciało Polyneika.
Wnet do Hekaty zanieśliśmy modły
       1200 I do Plutona, by gniew ich złagodzić;
Obmywszy potem ciało w świętej wodzie,
Palimy szczątki na stosie z gałęzi
I grób z ojczystej sypiemy im ziemi.
To uczyniwszy, zaraz do kamiennej
       1205 Ślubnogrobowej łożnicy dziewczyny
Śpieszymy; zdala ktoś jęki usłyszał,
Od strony lochu, co za grób miał służyć,
Choć nie święciły go żadne obrzędy.
Wraz więc donosi panu, co zasłyszał.
       1210 Tego dochodzą zaś, kiedy się zbliżył,
Łkania żałosne, a pierś mu wybucha
Głosem rozpaczy: O, ja nieszczęśliwy,
Czyż ja wróżbitą? czyż nie kroczę teraz
Drogą największej w żywocie mym klęski?
       1215 Syna wołanie mnie mrozi. O słudzy,
Spieszcie wy naprzód, zbliżcie się do grobu
I przez szczelinę głazem zawaloną
Wszedłszy do wnętrza, baczcie, czy Haimona
Głosy ja słyszę, czy bogi mnie durzą. —