Strona:PL Sofoklesa Tragedye (Morawski).djvu/413

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Pragnę, to usłysz. Śmiertelnik powinien
Dopusty bogów znosić jak konieczność.
Lecz kto brnie w klęski, jak ty, samowolnie,
Takiemu ani przebaczać się godzi,
       1320 Ani litować się nad nim zbytecznie.
Tyś zaś się stwardził i rady nie znosisz,
A gdy kto ciebie strofuje życzliwie,
Płacisz mu gniewem i masz go za wroga.
A jednak rzeknę, zwąc Zeusa na świadki,
       1325 A ty zważ słowa i zapisz w twem sercu.
Z bogów dopustu cię tknęła choroba,
Skoroś się zbliżył do węża, co Chrysy
W ukryciu strzeże bezdomnej zagrody.
I wiedz, że z tej się nie dźwigniesz choroby
       1330 Ciężkiej, jak długo ogniste to słońce
Z tej strony wschodzi, a z tamtej zachodzi,
Póki pod Troję nie pójdziesz samochcąc,
I tam spotkawszy naszych Asklepidów
Mąk ulżysz sobie, a trojańskich grodów
       1335 Łukiem tym swoim wraz ze mną nie zburzysz.
I wnet ci zjawię, jako wiem te rzeczy;
Jest u nas jeniec pojmany z Ilionu,
Wieszczek Helenos, co wróży przejasno,
Jak to się złoży; prócz tego dodaje,
       1340 Że przeznaczonem, by w lecie tem Troja
Doszczętnie padła; sam życie, jak mówi,
Sobie odbierze, gdyby fałsz obwieścił.
Więc, skoro wiesz to, ustąp dobrowolnie,
Bo zysk to piękny, gdyby cię nazwano
       1345 Z Hellenów pierwszym, a bóle doznały
Ulgi i gdybyś potem opłakaną
Zburzywszy Troję, szczyt posiadł ty chwały.