Strona:PL Sofoklesa Tragedye (Morawski).djvu/315

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
POSŁANIEC.

Ty, patrz mi w oczy! Bacz, przed kim ty mówisz.

LICHAS.

       405 Przed Dejanirą, co moją władczynią,
Ojneusa córą i żoną Herakla,
Jeśli ułudą nie zaszły mi oczy.

POSŁANIEC.

Tego się chciałem dowiedzieć. Więc mienisz
Tę swoją panią?

LICHAS.

Zapewne, bo słusznem.

POSŁANIEC.

       410 Na jakąż karę więc sobie zasłużysz,
Gdy wobec pani postąpisz nieprawie?

LICHAS.

Skąd ja nieprawym? I po cóż te sztuczki?

POSŁANIEC.

Nie ja, ty ciągle nadrabiasz tu sztuką.

LICHAS.

Odejdę. Przecież nie głupim cię słuchać.

POSŁANIEC.

       415 Nie, póki słówka spętany nie rzekniesz.

LICHAS.

Gadaj do woli. Snać z ciebie gaduła.

POSŁANIEC.

Brankę tę, którąś sprowadził do domu,
Znałeś ty chyba?