Strona:PL Sofokles Elektra tł WZ (1884).djvu/13

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

sący woły kraj zamieszkany, ani bóg, władający Acherontem.
Elektra. O dniu najbardziéj z widzianych nienawidzony więcéj od innych. O nocy, o wielki smutku strasznéj biesiady, który widziałam jako haniebną śmierć mego ojca z rąk ich, którzy mię życia pozbawili i zamordowali zupełnie; oby im bóg potężny Olimpijczyk, dał ścierpieć straszny ból; oby nie używali ci nigdy radości popełniwszy taki czyn.
Chór. Pomnij i nie mów daléj. Czy nie widzisz z jakiego złego w jakie nieszczęście tak haniebnie się strącasz? Bo bezliczne nieszczęścia zwaliłaś na siebie wypowiadając sobie wojnę, twym niemiłym umysłem; a do możnych potrzeba się zbliżać bez walki.
Elektra. Nieszczęście mnie zmusza, wiem i nie kryję swéj żywości. Ale w nieszczęściu nie powstrzymam się od narzekań jak długo żyć będę.
Chór. Ależ mów więcéj spokojnie, jak matka dobrze usposobiona; i nie pomnażaj swych nieszczęść.
Elektra. Jak się da zmierzyć to me nieszczęście? powiedz jak się godzi nie dbać o zmarłych? Komuż jest to u ludzi wrodzone? Ani byłby on czczony w takich okolicznościach, ani, gdy jestem w posiadaniu czego dobrego nie mogłabym być spokojną, gdybym powstrzymywała lot ostrych jęków i nie uczciła rodziców.
Chór. Przyszłam o dziecię, tak pomnąc