Strona:PL Smolik - Po drodze.pdf/46

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

syty, gdy ruin dzieje mu nauka
rozjaśni, gdy w szczelinę każdą palce
wetknie, na ścianie imię swe wyryje,
poczem śpi dobrze, lepiej trawi, tyje!...

My bądźmy smętni, jak te lipy wieczne;
bądźmy bezwiedni, jak ptak, co na murze
ruin tych siada; owe wszystkie sprzeczne
dzieje, legendy tu rzućmy! A w górze
niech mówią do nas same jeno głazy,
jak ust umarłych wymowne wyrazy...

Słyszysz tu słowa? wszak jasne są wcale
dla nie-filozofa, nie-uczonego!
Ani dla tego, który tam na skale
sonet klei kunsztowny... Rzućmy »natchnionego«,
niechaj rymy układa w czoła pocie!
My na pamiątkę weźmy te paprocie...

Więc z ruin chwałę dawną odbudujmy:
mury i blanki, baszty, wał wysoki,
tam most zwodzony, tu wrzeciądze kujmy
dla wrót dębowych, mocnych; w ten głęboki
rów — dzisiaj suchy — wstęgę wody rzućmy, — —
lecz tych, co snem wieczystym śpią, nie budźmy!...

Nie budźmy ich, bo pocóż dzisiaj wstaną
z cichych swych grobów w rdzawe zbrojni miecze?...
Gdy w grób się kładli, lśniło jasne rano,
dziś — — po ruinach noc się głucha wlecze...
Czyż zechcą marzyć dziś o czynach z nami,
i straszyć świat słów pustych piorunami?...