Strona:PL Sen o szpadzie i sen o chlebie 047.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

sukna, ale już w przypinanym kołnierzyku (sic!) i w butach z wyglancowanemi cholewami. Językiem mówi poprawnym, a takie nim myśli wyraża, że nic, tylko z dziesięciu ambon piętnować.
— Herbaty?… — zatroskał się niepomału. — A wysiadajcież! Zaraz się to zrobi!
Chaty zachodzą jedna drugiej drogę. Między niemi bajora, jak się patrzy, rodzimy trakt. Wykonawszy kilkanaście szalonych skoków nad gnojówkami, wkroczył prelegent przez wysoki próg do czytelni, umieścił ze czcią swe instrumenty i z rozkoszą zasiadł w naszym sarmackim zaduchu. Ciepło go rozprażyło i rozradowało.
Czytelnia! Portret starego wieszcza! Krzywa szafa, nabyta od Judki, niegdyś serwantka na kieliszki i flaszki, obecnie spadła z etatu, dźwiga na półkach stosy książek.
Ściskając w zgrabiałych dłoniach szklanicę bardzo „tęgiej arbaty”, przepowiadał sobie pan Ryzio mądrości, które za chwilę miał ze siebie wydębiać. Do izby poczęła ściągać publiczność: młodzież, dziewczęta. Rozpinano na dworze prześcieradło do rzucania obrazów. Walczak się przysiadł:
— Strasznie mamy książek do czytania mało!
— Gdzie! Biblioteczka, jak widzę, wcale spora.
— Ale same książki przestarzałe, gawędy z morałami. Przeróbki i przeróbki. Jak dla głuptaków, albo dla dzieci. Żebyście to nam wskazali tytuły książek takich, żeby to można było duszkiem czytać. Różne, żeby niby zachwycające, — żeby się połykało. Przecież są takie książki?