Strona:PL Sen o szpadzie i sen o chlebie 035.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ustach, które ostatni, niepodległy, bojowy parol wydały. A teraz wszystkochłonący mazowiecki piach wysysa ledwie ostygłe rany.
Wre dokoła codzienne, polskie życie. Głucho po czarnych szynach pędzą pociągi i podają hasła lokomotywy. Palą się martwem światłem elektrycznem kule i chwieją się w mrokach podatne płomyki gazu. Biegną w ciemnościach polscy ludzie, bełkocąc zaciekle o jadle, o napitku, o uciesze cielesnej i o dzieciach. Praca daleko i blizko gotuje się na czarnej ziemi.
Zadepce praca i żywot zabiegliwy miejsce tracenia. Wzniesie interes na kałużach krwi siedlisko wygody. Umrzesz w pamięci dowcipnisiów i mędrków, utoniesz w mrokach nocy młoda dumo i młoda miłości, któraś gestem godnym bogów żegnała życie i ziemię.
Leżą w nocy olbrzymie bryły szańców z pryzmami bastyonów na szczytach. Czernieje mazowiecka ziemia, usypana w dwuramniki, po których żołnierz defiluje tam i z powrotem. Przeciwko miastu i ojczyźnie jeży się milcząca golgota, cmentarzysko i skarbnica popiołów.
O, ukochana i znienawidzona! O, wizerunku najwierniejszy, najdoskonalszy obrazie polskiej duszy!
Lecz wy, o święte kości, i w tej ziemi spodlałej nie zaznajecie spokoju. Płoniecie w niej podziemnym płomieniem. Dobywa płomień z głębokich dołów, z niedostępnych szańców głucha noc, idąca na plemię. Prosicie się ze stoków cy-