Strona:PL Sebastyana Grabowieckiego Rymy duchowne.djvu/174

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Jak on władze nie miał, z opoki zwieszony,
Tak sobą nie władnę bólem zwyciężony.

Więc serce drapieżni żarli mu sępowie —

30 
Mnie żal wnętrzność suszy zmysł trapiąc surowie,

Chwila dla ulżenia żadna mi nie dana,
I we mnie ochłoda nigdy nie uznana.

On ptaka czemkolwiek mógł kiedy zatrwożyć,
A tem nieco męki na stronę odłożyć,

35 
Lecz ja rady nie mam w tem, co trapi serce;

Tak długo cierpliwy król najwyższy mieć chce.

Tak się to[1] królowi zdało najwyższemu,
Który długo cierpliw z tą łaską złosnemu
Karanie znieść kazał za niezmierne złości,

40 
Przy kaźni chciał dać znak swej wielkiej lutości.


Zasłużyłem więcej, ojcze dobrotliwy,
Dawnom piekła godzien, bom człowiek złośliwy;
Bo sna ten grzech nie jest, bym go nie skosztował,
Aczem syn twój, wżdym się z przeciwnym buntował.

45 
Wielka dobroć w tobie; bo, com potępiony

Już być miał, to karzesz, szkodzić z żadnej strony
Nie chcąc ani puścić zguby na złą głowę,
Boże, miłosierny nad wszytkę wymowę.

Zaprawdę, gdybym miał sądzić złości swoje,

50 
Prędkibym wyrok dał sam na żądze moje,

Każąc, abym w wieczne ognie był wrzucony,
A piekielnym wężom za pokarm zlecony.

Ty nic takowego nie każesz, łaskawy,
Nie jak sędzia, ale jako ociec prawy,

  1. dodane.