Strona:PL Sacher-Masoch - Wenus w futrze.pdf/93

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Sympatyzuję z nim — rzekła, — ale nie kocham go wcale. Nie kocham wogóle nikogo. Ciebie kochałam szalenie, namiętnie, jak tylko może kochać kobieta tego temperamentu, co ja — ale to już przeszło bezpowrotnie. Nie kocham cię już ani odrobiny. Serce moje zamarło, spopieliły się wszystkie uczucia i to mnie strasznie boli, strasznie...
— Wanda — przerwałem jej dotknięty boleśnie tem wyznaniem.
— I ty również wkrótce przestaniesz mnie kochać, no i jeżeli do tego dojdzie, zwrócę ci wolność.
— W takim razie wiesz co mi pozostaje — zawołałem z rozpaczą — nie samobójstwo, nie inne żadne głupstwo, lecz mimo, że kochać mnie przestaniesz — sługą twym pozostanę nadal.
Wanda słuchała mnie z zadowoleniem, które wyraźnie można było wyczytać z jej twarzy.
— Pamiętaj jednak — zauważyła — że kochałam cię bezgranicznie, i byłam bezwzględnie despotyczną względem ciebie, aby tylko sprawić ci przyjemność i ziścić twoje marzenia fantastyczne i chorobliwe upodobania. W tej chwili czuję w sercu jeszcze jakąś iskierkę sympatyi ku tobie, lecz gdy i ta zagaśnie — mogę być dla ciebie niebezpieczną, mogę cię zupełnie zniszczyć, rozumiesz?
— Myślałem i o tem — odparłem drżąc na całem ciele — lecz to wcale nie wpływa na moje postanowienie.
— To znaczy, że chcesz nadal cierpieć i znosić z mej ręki najokropniejsze męczarnie. A no... niech będzie.


∗                    ∗

Dzisiaj oglądałem Wenus medycyjską. Wybrałem się wcześnie do sali Trybuny, która była jeszcze prawie w mroku. Stałem długo przed rozkosznym posągiem, jak zaklęty. Ze zwiedzających nie było jeszcze nikogo, nawet żadnego Anglika, mogłem więc swobodnie paść na kolana przed idealnie piękną i boską postacią i patrzeć w tę piękną pierś, dziewiczą, rozkoszne lica z przymkniętemi na pół oczyma, na bujne włosy, z których wyłaniały się dwa różki — patrzeć i upajać się, jak ongiś w dziecięcych snach.


∗                    ∗