Strona:PL Sacher-Masoch - Wenus w futrze.pdf/86

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nostajach i sobolach opuszcza gmach i wsiada do powozu na mojem ramieniu się opierając.


∗                    ∗

Nareszcie jeden dzień bez gości, bez teatru i towarzystwa. Wanda siedzi na terasie i czyta, nie zwracając wcale uwagi na mnie. Z nastaniem zmierzchu wchodzi do pokoju. Posługuję jej przy obiedzie. Siedzi sama jedna, ale dla mnie niema ani jednego słowa, ani jednego spojrzenia, nawet nie zdradza ochoty wymierzenia mi policzka!
Omal nie wybuchnę płaczem, że ona mnie tak lekceważy i nawet mnie dręczyć niema ochoty.
Przed udaniem się do łóżka wzywa mnie znowu.
— Będziesz dziś spał w moim pokoju, bo miałam zeszłej nocy nieprzyjemne sny i boję się sama. Weź sobie poduszkę z otomany i połóż się na futrze niedźwiedziem przed łóżkiem.
Wydawszy to polecenie zgasiła światło, a tylko lampka nocna, błyszcząca u sufitu, słabo oświetlała to urocze zacisze.
— Leż spokojnie, żebyś mnie nie obudził — ozwała się, włażąc do łóżka.
Uczyniłem wedle rozkazu, ale długo w noc nie mogłem zasnąć. Piękna kobieta, śpiąca tuż obok mnie na wznak, z ramionami pod głową, nie mogła mi zejść z myśli. Wsłuchiwałem się w miarowy jej oddech i każdego razu, gdy się tylko poruszała, podnosiłem głowę ostrożnie, czy nie żąda czego odemnie. Nie potrzebowała jednak przez całą noc niczego. A zatem mam dla niej tylko taką wartość, jak ta lampka nocna, albo rewolwer zawieszony nad łóżkiem.

∗                    ∗

Czy ja jestem szalony, czy ona? Czy ona to wszystko obmyśliła sama w swoim kobiecym mózgu, aby mnie do tego stopnia opanować i waryackie moje zachcianki w czyn wprowadzić, czy też istotnie jest to natura Nerona, lubująca się w dręczeniu drugich i deptaniu po ich grzbiecie bezkarnie i srodze.