wychowanie. Gdybyś był mniej... cnotliwy, możnaby cię uważać za zupełnie rozsądnego mężczyznę.
— Spróbuj mnie z tego wyleczyć — szeptałem, bawiąc się obfitymi zwojami jej włosów, z których spływała czarowna siła, jakby elektryczność i począłem ją całować, a właściwie to ona całowała mnie tak namiętnie i nielitościwie, jakby mnie zamordować chciała. Popadłem w gorączkę, straciłem przytomność i dopiero po chwili próbowałem się uwolnić z jej żelaznych uścisków.
— Co tobie jest? — spytała.
— Cierpię okropnie.
— Cierpisz? — powtórzyła i roześmiała się na głos.
— Możesz się śmiać, bo, bo nie masz pojęcia...
Spojrzała na mnie poważnie, chwyciła moją głowę w obie dłonie i przycisnęła ją silnie do piersi.
Wando! — prosiłem się.
— Oh tak. Ból sprawia ci zadowolenie i rozkosz — mówiła śmiejąc się — ale poczekaj, już ja cię z tego uleczę.
— Ale ja nie chcę o tem wiedzieć wcale, o tem, czy ty chcesz do mnie należeć na zawsze, czy tylko na chwilę — ja chcę wykorzystać zbliżające się do mnie szczęście — jesteś teraz moją i wolałbym cię raczej utracić byle tylko posiąść.
— No, no, zaczynasz nareszcie być rozsądnym — odpowiedziała na to, obsypując mnie ponownie pocałunkami, podczas gdy ja odsłoniłem jej pierś z koronek i — straciłem przytomność zmysłów.
∗ ∗
∗ |
To bardzo ciekawe, że ilekroć dwoje osób zakocha się w sobie szalenie, zaraz dyabli nadadzą trzecią, nieproszoną.
Przeżyliśmy oboje wspaniałe chwile przez dni kilka, włócząc się po górach i kniejach, oddani sobie nawzajem w zupełności, nie śledzeni przez nikogo.
Aż tu nagle zjeżdża do Wandy jakaś przyjaciółka, podobno wdówka, trochę starsza od niej i więcej doświadczona, ale nie tak inteligentna. Przyjaciółka ta zaczęła wywierać na Wandzie swój wpływ prawie pod każ-