Strona:PL Rudyard Kipling-Księga dżungli 253.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

przeciwko. Jest to tchórz, jakich mało. Otóż wtedy wszyscy razem równiuteńko ciągniemy działo przy okrzykach: hejaa!... hulaa!... hejach!... hulaa! Nie łazimy po skałach, nie leżymy w prochu, nie biegamy, jak gziące się cielęta, ale idziemy spokojnie po równej płaszczyźnie, dopóki nas nie odprzęgną. Wtedy wielkie działo zaczyna sobie pogawędkę z działami z przeciwka, albo z jakiemś miastem, otoczonem wałami i wały te rozpadają się, tworząc kłęby kurzu, jakby szły ogromne stada bydła. Wszystko to dzieje się samo, a my pasiemy się spokojnie na miejscu.
— Jakto? W takiej chwili pasiecie się? — zawołał młody muł.
— Wszystkie chwile są równie dobre, o ile idzie o jedzenie! — odrzekły — Pasiemy się, dopóki nas znowu nie zaprzęgną, i ciągniemy działo z powrotem do Dwuogoniastego, który czeka na nas. Czasem w owem mieście naprzeciwko są także wielkie działa, a wówczas zdarza się, że padnie z nas kilka, czy kilkanaście. Ale w takim razie więcej pozostaje paszy dla tych, co nie polegli. To się nazywa los... i basta! Prawdę mówiąc, Dwuogoniasty jest wielkim tchórzem. Taki to jest, łaskawi panowie, jedyny skuteczny sposób wojowania. Jesteśmy braćmi, pochodzimy z Harpuru, a ojcem naszym był święty byk, poświęcony Sziwie.
— Dziwnych rzeczy dowiedziałem się tej nocy! — zauważył koń — Jakże się wam podoba to, panowie z baterji górskiej? Czy macie apetyt w chwili, kiedy