Strona:PL Rudyard Kipling-Księga dżungli 224.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Uważaj tej nocy na niego, bo jest jakiś niespokojny! — powiedział jeszcze Gruby Tumai, wrócił do namiotu i legł spać.
Chłopiec miał właśnie zasnąć, gdy zbudził go trzask kruszącego się powrósła. Spojrzał i zobaczył, że Kala Nag oddala się szybko i cicho od pala, niby czarna chmura, sunąca nisko nad ziemią. Zerwał się, pobiegł za nim szybko i zaczął prosić zcicha:
— Zabierz mnie ze sobą, Kala Nagu... zabierz mnie!
Odwrócił się bez szelestu, postąpił krok ku chłopcu, objął trąbą, wsadził sobie na grzbiet i, zanim jeszcze malec mógł się usadowić, jak należy, zagłębił się w las.
W tej chwili doleciało od obozowiska gwałtowne trąbienie wszystkich słoni, ale Kala Nag, dążąc szybko naprzód, zostawił rychło poza sobą cały ten hałas. Słoń biegł rączo, rozpierając bokami wysoką trawę, niby okręt fale morza. Czasem musnęły go po grzbiecie gałęzie drzewa, czasem przewalił się po nim huragan śmigających, rozkołysanych bambusów. Prócz tego nic nie przerywało ciszy, a słoń wydawał się widziadłem, sunącem ku widmowym również górom Garo. Chociaż droga biegła prosto pod górę i mimo, że Tumai dostrzegał gwiazdy poprzez korony drzew, nie mógł w żaden sposób zdać sobie sprawy, gdzie się znajduje.
Kala Nag wydostał się wreszcie na wyniosłą przełęcz, a Tumai ujrzał pod sobą niezmierzoną płaszczyznę lasów. Ciągnęły się wokół, jak wzrokiem sięgnąć można było, a gdy się chłopiec wychylił, dostrzegł opodal