Strona:PL Rudyard Kipling-Księga dżungli 215.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dostaje emeryturę... rozumiesz? Ród Tumajów za dobry jest na to, by go poniewierać po błocie kedda! Niegodziwy, wyrodny synu! Ruszaj mi zaraz myć Kala Naga! A uważaj, bo ma skaleczone ucho! I pamiętaj powyciągać mu ciernie ze stóp! Inaczej Sahib Petersen zrobi z ciebie naganiacza słoni, tropiciela dzikich zwierząt w dżungli... Marsz! Wstydź się, smarkaczu obrzydły!
Malec odszedł w milczeniu, ale, wyciągając ciernie ze stóp Kala Naga, użalił się przed nim swej krzywdy.
— Ot... niech będzie, co chce! — zawyrokował wkońcu, opatrując prawe ucho olbrzyma — Doniesiono Sahibowi Petersenowi... tem lepiej! Może on... może on właśnie... Aj! Siedzi tu ogromny cierń, muszę go zaraz wyciągnąć!
Przez kilka dni następnych oprowadzano świeżo złapane słonie, wprzęgłszy je pomiędzy oswojone, a to w tym celu, by je potrochu przyzwyczaić i zapobiec wybrykom podczas marszu ku nizinom. Pozatem kompletowano zapasy sznurów, namiotów i derek zniszczonych, lub pogubionych w dżungli czasu obławy.
Sahib Petersen, skończywszy wypłaty po różnych obozowiskach, rozsianych wśród gór, przyjechał na swej roztropnej Pudmini i, ponieważ obława się skończyła, wypłacano należytości kornakom, a dokonywał tego Hindus-kasjer, siedzący pod drzewem. Kornacy, otrzymawszy, co im się należało, stawali w szeregu ustawionym do drogi, każdy przy swoim słoniu.