Strona:PL Rudyard Kipling-Księga dżungli 211.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

od opasłych wieprzów i kazał raz po raz podnosić naprzemian nogi.
— Waa! — chwalił go czasem — Jesteś wcale dzielne słonisko! — A potem, potrząsając kudłatą głowiną, opowiadał mu, powtarzając za ojcem, różności: — Widzisz, staruchu! Chociaż rząd za grube pieniądze kupuje słonie, są one własnością nas, mahutów. Gdy będziesz już stary, Czarny Wężu, zjawi się tu jakiś wielki radża i, widząc jak jesteś wielki i roztropny, odkupi cię. Wtenczas przestaniesz pracować, a tylko ubrany w złote kolczyki, ze złocistym palankinem na grzbiecie i w szkarłatnym, tkanym złotem czapraku będziesz kroczył na czele orszaku królewskiego. Ja wówczas będę siedział na twym karku ze srebrnym ankusem w ręku, a laufrzy z błyszczącemi halabardami biec będą przed nami, wołając: Z drogi przed pierwszym słoniem Jego Królewskiej Mości! To będzie wielka przyjemność, Kala Nagu, ale zawsze nie to, co polowanie wśród dżungli... prawda?
— Gadasz głupstwa! — oburzał się zazwyczaj Gruby Tumai — Jesteś mądry, jak bawolątko miesięczne. Czyż uważasz za coś przyjemnego uganianie się po górach z rozkazu rządu? Stary jestem i nie cierpię obław! Wolę stokroć patrzeć na długie szeregi stajen murowanych, z przegrodami na każdego słonia osobno, z porządnemi słupami do przywiązywania ich, z szerokiemi, ubitemi placami do tresowania. Koszary w Canporze... w to mi graj! Jest człowiek w samym