Strona:PL Rudyard Kipling-Księga dżungli 198.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Ha... ha... nie udało ci się... rikk... tikk... cz! — zawołał Riki wesoło — Chłopiec ocalony! A wiedz o tem, że to ja porwałem za łeb Naga w łazience! Ha... ha... ha...
Wyskakiwał na wszystkie strony wszystkiemi czterema łapami naraz.
— Ciskał mną straszliwie. Ale nie puściłem. Zdechł podle, zanim mężczyzna rozbił go piorunem na kawałki. To moje dzieło! Rikk... Tikk... cz! Dalejże, Nagino, bierz się do walki! Zaręczam, że skrócę twe wdowieństwo!
— Oddaj mi jajo, ostatnie jajo, a zaręczam ci, Riki, że wyniosę się z ogrodu i nie wrócę nigdy!
— O... pewny jestem, że niedługo będziesz popasała w ogrodzie! — odpowiedział Riki — Połączysz się wnet z Nagiem na śmietniku! Nagino, stawaj do walki i wiedz, że wielki mężczyzna poszedł po kij piorunowy!
Oczy jego rzucały snopy skier, skakał ciągle dookoła węża, bacząc jednak pilnie, by nie przekroczyć odległości, z której gad mógłby go dosięgnąć. Nagina rzuciła się nań, jak strzała, ale poderwał się do góry i przeskoczył przez nią. Nastąpił rzut drugi i trzeci, ale za każdym razem łeb węża opadał na matę werandy. Nagina wiła się szaleńczemi skrętami, niby żywa sprężyna, chcąc koniecznie mieć ciągle ichneumona przed oczyma, on przeciwnie usiłował spaść jej na grzbiet, by zadać ukąszenie. Rzucali się oboje jak opętani,