Strona:PL Rudyard Kipling-Księga dżungli 194.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Opłakuje śmierć męża na śmietniku poza stajnią... Tak jest, o wielki, białozęby Riki!
— Pal licho moje zęby! Czy wiesz, gdzie są jej jaja?
— Na grządkach melonowych, pod murem, gdzie słońce dopieka przez cały dzień. Tam je schowała przed kilku tygodniami!
— Czemużeś mi o tem, głuptaku, wcześniej nie powiedział? Mówisz tedy, że są pod murem, na końcu ogrodu?
— Riki! — spytał Darci — Czyżbyś chciał zjeść te jaja?
— Niema mowy o zjadaniu we właściwem znaczeniu! — odparł. — Darci, jeśli masz odrobinę rozumu, to podleć ku stajni, udając, że masz skaleczone skrzydło i daj się gonić Naginie aż do tego krzaku. Koniecznie muszę zwiedzić te grządki melonowe, a gdy pójdę wprost, Nagina zobaczy mnie napewno.
Darci był niezdolny do myślenia jak należy, sądził więc, że nie należy niweczyć jaj kobry, albowiem są to jaja zupełnie podobne do jego jaj, z których wylęgają się pisklęta. Ale żona jego wiedziała, że z jaj okularnika wylęgają się młode okularniki, sfrunęła przeto z gniazda, pozostawiając mężowi ogrzewanie piskląt i dalsze opiewanie zwycięstwa. Darci pod wielu względami podobny był do mężczyzn.
Darcina podleciała ku Naginie na śmietnik i zaczęła piszczeć żałośnie: