Strona:PL Rudyard Kipling-Księga dżungli 192.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ciela. Już uczuł zawrót głowy i myślał, że straci z bólu przytomność, gdy nagle tuż obok siebie usłyszał straszliwy huk, gorące tchnienie owionęło go, a sierść zatliła mu się na grzbiecie. To mężczyzna, zbudzony hałasem, porwał strzelbę i palnął do Naga z obu luf, mierząc poniżej kaptura.
Riki pewny był, że już umarł, nie otwierał tedy oczu, ale także nie zwalniał uścisku zębów. Ale po chwili zauważył, że łeb nie rusza się wcale, a za moment mężczyzna wziął go na ręce i powiedział:
— Droga Alicjo! I znowu ocala nas ten ichneumon. Tym razem my zawdzięczamy mu życie!
Pobladła ze strachu kobieta zbliżyła się i zaczęła oglądać zwłoki Naga, a zmordowany Riki powędrował do sypialni chłopca i aż do rana wstrząsnął ostrożnie całem ciałem, by stwierdzić, że omylił się i nie jest, jak sądził, rozbity na tysiąc kawałków. Gdy dzień zaświtał, był wprawdzie jeszcze zmęczony, ale zarazem rad z dokonanego dzieła.
— Teraz — powiedział sobie — muszę załatwić się z Naginą, a jest to rzecz daleko trudniejsza, niż walka z pięciu Nagami. Nie zapomnijmy też o tych jajach... Trzeba co prędzej pomówić z Darcim.
Nie czekając tedy śniadania, udał się pod krzew ciernisty, gdzie siedząc na gałęzi, ptak-krawiec wyśpiewywał świeżo skomponowany hymn triumfalny na jego cześć. Wszyscy w ogrodzie wiedzieli już o skonie Naga, bo zwłoki jego ogrodnik wyrzucił na śmietnik.