Strona:PL Rudyard Kipling-Księga dżungli 191.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Nag usnął twardo, a Riki, stojąc przy nim, upatrywał najlepszego miejsca do zatopienia kłów.
— Jeśli mu nie przegryzę kręgu odrazu, będzie się bronił, a wówczas... już po mnie! — myślał.
Przyglądał się bacznie szyi Naga poniżej kaptura, ale wydała mu się za grubą, zaś ukąszenie w inne miejsce nie było śmiertelne i mogło tylko rozzłościć olbrzymiego kobrę.
— Muszę go chwycić za sam łeb, powyż kaptura! — zadecydował po namyśle — Ale, chwyciwszy raz, pod żadnym warunkiem nie wolno puszczać.
Rzucił się na łeb. Nag odsunął nieco głowę od obwodu glinianego wiadra i Riki mógł wesprzeć się o nie całem ciałem, tem skuteczniej przyciskając łeb przeciwnika do ziemi. Tę chwilową przewagę wyzyskał, jak umiał najlepiej. Ale za sekundę Nag, podobnie, jak pies miotający szczurem, zaczął nim ciskać na wszystkie strony po podłodze, śmigał po powietrzu, tak, że Riki zataczał ogromne kręgi. Ale nie puszczał zdobyczy, czerwone oczy jego jaskrawiły się coraz bardziej, a zęby zaciskały się coraz to silniej. Olbrzymie cielsko okularnika smagało jak bicz podłogę, rozrzucając na wszystkie strony z hałasem różne przedmioty, naczynia blaszane, puszki do mydła i szczotki, oraz bębniło donośnie po ścianach wanny.
Trzymając się kurczowo Naga, Riki pewny był, że zostanie rozbity na tysiąc kawałków, ale chciał umrzeć honorowo, z zębami wbitemi w kark nieprzyja-