Strona:PL Rudyard Kipling-Księga dżungli 159.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Kotik bawił się, brał udział w tańcu świetlnym, ale niepokój i pożądanie nie cichły w jego sercu.
Gdy jesień nadeszła, jeden z pierwszych i sam zupełnie ruszył w podróż, owładnięty jedną, wielką myślą. Postanowił nieodwołalnie odnaleźć w oceanie krowę morską, jeśli wogóle istnieje, a przy jej pomocy dostać się do owej dalekiej, zacisznej wyspy z plażą dogodną dla fok, gdzie nie postała noga człowieka-mordercy. Wędrował sam jeden po wszystkich zakątkach w Pacyfiku od krańców północnych aż do południowych, zwiedził każdą zatokę, a płynął dzielnie, robiąc często po trzysta kilometrów na dobę.
Przygód miał takie mnóstwo, że opisać ich niepodobna. Kilka razy ledwo ujść zdołał przed potworną, centkowaną hają, najgorszym rodzajem rekina, oraz kuszą-młotem o potężnej głowie, pozatem zaś spotkał mnóstwo różnych włóczęgów i rabusiów, zarówno na powierzchni, jak i w głębi oceanu. Widział wszystko, ogromne, ciężkie, śliskie ryby i nakrapiane purpurowo ukwiały, przez całe wieki siedzące na jednem miejscu i niezmiernie dumne z tej nieruchomości. Widział, czego nikt może przed nim nie oglądał, ale nigdzie nie napotkał krowy morskiej, ani nie odnalazł samotnej, wolnej od człowieka, wyspy.
Bardzo często lądował u wybrzeży, staczających się ślicznym upłazem, pokrytych wyśmienitym piaskiem, jakby stworzonych dla fok. Niestety, zawsze dostrzegał kędyś w pobliżu dym ulatujący ze statków,