Strona:PL Rudyard Kipling-Księga dżungli 122.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dzisto, w miarę, jak brzegi wąwozu coraz to rosły i stawały się coraz urwistsze.
Mauli zauważył z zadowoleniem, że były one niemal pionowe, skaliste i śliskie, a pokrywające je kruche pnącze nie mogły utrzymać ciężaru tygrysa, choćby nawet chciał się po nich wspiąć na wierzch. Ljany owe stanowiły zatem nową przeszkodę, miast pomocy i Mauli był teraz niemal pewny wygranej.
— Daj im trochę spocząć, Akelo! — zawołał i podniósł w górę rękę — Nie zwietrzyły go dotąd. Niechże się wysapią. Mamy kuternogę w pułapce, przeto trzeba mu zapowiedzieć wizytę.
Złożył koło ust dłonie i huknął w głąb wąwozu, a głos zabrzmiał przeciągle, niby w tunelu, budząc liczne echa.
Niebawem rozległo się przeciągłe, leniwe miauczenie objedzonego, zbudzonego ze snu, tygrysa.
— Kto mnie woła? — spytał.
W tej chwili uleciał z krzykiem w górę wspaniały paw, łomocąc skrzydłami.
— To ja, Mauli, bydłobójco! Nadeszła pora dla ciebie udać się na Skałę Rady!
A potem dodał:
— Akelo! Pchnij teraz byki! Ramo... Ramo! Bierz go!
Stado przez chwilę kotłowało, niepewne ponad stromym upłazem, ale na głos Akeli runęło w dół. Bawoły parły niby statki naprzód, rozpryskując