Strona:PL Rudyard Kipling-Księga dżungli 097.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Uff! — odsapnął Balu, oddychając rzeźwem powietrzem kniei — Nigdy w życiu nie wejdę w przymierze z wężem Kaa.
Wzdrygnął się całem ciałem.
— Niepodobna się z nim mierzyć! — przyznała Bagera, drżąc również — Czułam, że za małą chwilkę sama rzucę się w paszczę węża!
— Niejednego spotka ten los, zanim zaświta poranek! — powiedział Balu — Kaa będzie miał swego rodzaju pomyślne łowy!
— Nie rozumiem was? — dziwił się Mauli, na którym żadnego wrażenia nie czyniły czary węża. — Widziałem jeno dużego pytona, podrygującego w śmieszny sposób, dopóki się całkiem nie ściemniło. Jakże miał zabawnie podbity nos... ha, ha, ha!
— Mauli! — krzyknęła gniewnie Bagera — Nie śmiej się z jego nosa, albowiem zranił go sobie z twojej winy! Podobnie z twej winy ja mam potargane uszy, podrapane boki i łapy, a Balu kark i plecy. Przez długi czas ani ja, ani on nie będziemy wcale w odpowiedniem do polowania usposobieniu.
— To drobiazg! — powiedział Balu — Rzecz główna, żeśmy odzyskali naszą żabkę ludzką!
— Zapewne! — przyznała — Ale zapłaciliśmy za to drogo. Straciliśmy czas, który można było obrócić na celowe łowy, powtóre zaś postradaliśmy mnóstwo sierści, bo całe boki mam obdarte, odnieśliśmy rany, a nawet szwank na honorze. Tak jest! Nie zapominaj