Strona:PL Rudyard Kipling-Księga dżungli 083.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Kilkadziesiąt małp udało się zaraz za miasto zbierać dlań orzechy i owoce, ale gdy wracały, pobiły się między sobą, pogubiły to, co niosły, i wróciły z niczem. Mauli był głodny i miotał nim gniew straszny. Wałęsał się po opuszczonem mieście, od czasu do czasu rzucając hasło myśliwca, polującego na obcem terytorjum, ale nie mógł się doczekać odpowiedzi. Widocznie miejsc tych, zażywających nader złej opinji, unikały wszystkie ludy dżungli i nie było nadziei napotkania nikogo.
— Sprawdza się — myślał — wszystko, co mówił Balu o bandar-logach. Nie znają one haseł myśliwskich, nie mają wodzów, słowem, żyją bez praw, paplając jeno głupkowato i posługując się zręcznie, ale bezcelowo rękami. Niezawodnie zginę tutaj z głodu, albo zostanę zabity i to z własnej winy. Muszę mimo wszystko spróbować, zali nie uda mi się wrócić do swojej dżungli. Balu wygrzmoci mnie tęgo, ale wolę wszystko, niż to obmierzłe przestawanie z nikczemnemi bandar-logami.
Zbliżył się niepostrzeżenie do murów miasta, ale małpy zauważyły to zaraz i zawróciły, zasypując go wyrzutami, iż nie dość wysoko ceni sobie szczęście, jakie się stało jego udziałem, oraz szczypiąc go dotkliwie celem wzbudzenia uznania i wdzięczności. Zamilkł tedy i, zacisnąwszy zęby, dał się zaprowadzić czeredzie małp na górny taras pałacu, skąd widać było cysterny z czerwonego granitu do połowy napełnione wodą