Strona:PL Rudyard Kipling-Księga dżungli 036.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Mam po swojej stronie większość poważnych członków rodu, wreszcie ty i Balu, chociaż leniwy, nie będzie szczędził pazurów w mej obronie, nie potrzebuję się tedy niczego lękać!
Pewnego dnia przyszło to znów na myśl Bagerze, a może podszepnęła jej nowinę jeżatka sahi, wałęsająca się wszędzie. Siedziała wraz z Maulim zaszyta w największą gęstwę boru, a chłopiec spoczywał z głową opartą o jej czarne futro.
— Wspomnij — powiedziała mu — ile razy ostrzegałam cię przed kulawym bydłobójcą!
— Tyle razy chyba, ile orzechów jest na tem drzewie! — odrzekł Mauli, który naturalnie nie umiał rachować — Ale cóż stąd wynika? Nie boję się, spać mi się chce, a z Shere Khana robię sobie tyle, co z krzykliwego pawia Mora!
— Nie czas teraz na spanie! Sprawa jest ważna! Wiem o tem, wie Balu, wie cały ród, cała puszcza, nie wyłączając nawet głupich żubrów. Wszakże nawet Tabaki mówił ci niedawno...
— Tak! — zawołał Mauli. — Przed paru dniami przyszedł do mnie śmierdzący szakal i zaczął natrząsać się z mej nagości, oraz twierdził, że nie potrafię nawet znaleźć trufli pod ziemią, do czego zdolny jest każdy odyniec. Wobec tego schwyciłem głuptaka za kitę, okręciłem w kółko i grzmotnąłem nim kilka razy o pień gojawy, by go przyuczyć lepszych obyczajów.