Strona:PL Rudyard Kipling-Księga dżungli 021.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ludzi, spędzających noc w dżungli, i tak ich myli, że często, chcąc uciekać, sami wpadają tygrysowi w szpony.
— Poluje na człowieka? — zdziwił się wilk, szczerząc kły — Czyż tedy zabrakło już glist i żab w bagniskach, że zabiera się do ludzi i to w dodatku na naszym obszarze?
Słuszne i mądre prawa dżungli wzbraniają zwierzętom zabijać człowieka. Dozwolone to jest jeno, gdy idzie o pokazanie dzieciom, jak należy walczyć z ludźmi, a i wówczas polowanie takie musi się odbywać zdala od rodzimego lasu, poza terytorjum gminy własnej, czy rodu. Prawo to uzasadnione jest względami natury praktycznej. Zamordowanie człowieka wywołuje niechybnie najście na dżunglę ludzi białych, z karabinami, siedzących na słoniach, otoczonych krajowcami uzbrojonymi w hałaśliwe gongi, pochodnie i inne straszne przyrządy. Gdy taka czereda zwali się do lasu, źle się dzieje mieszkańcom dziewiczych borów. Zwierzęta tłumaczą sobie owo prawo inaczej. Nie przystoi, powiadają, dzielnemu łowcy uganiać się za człowiekiem, który jest najsłabszem ze stworzeń i nie posiada naturalnych narządów obrony. W dodatku, pono wszyscy zjadacze ludzi parszywieją rychło i wypadają im zęby.
Pomruk tygrysi rósł coraz bardziej, aż przemienił się w potężny okrzyk bojowy. Widocznie zwierz rzucił się na zdobycz.