Strona:PL Rolland - Colas Breugnon.djvu/259

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Tak... czy nie?
— Hm... właściwie to nie!
— Tedy my obejmiemy władzę!
— Pan Racquin obiecał, że jeśli się zachowamy spokojnie to zło nas ominie.. Rozruchy zostaną ograniczone do przedmieść.
— Skądże on wie o tem?
— Musiał rad nie rad zawrzeć umowę ze złoczyńcami...
— Ależ taki fakt, to zbrodnia!
— Powiada, że uczynił to, by uśpić ich czujność...
— Ich czujność... albo waszą czujność... ha... — ha! Waszą, cymbały... waszą!
Gangnot huknął znowu młotem w kowadło. To był jego sposób zabierania głosu.
— Breugnon mówi prawdę! — oświadczył.
Wszyscy zamilkli zawstydzeni, wściekli i przerażeni, a Denis Saulsoy wymruczał półgłosem:
— Gdyby człek śmiał mówić, co myśli... ho, ho, ho!
— Czemuż nie gadasz? Jesteśmy w kole przyjaciół... Czegóż tu się obawiasz?
— Hm... ściany mają uszy!
— Nie jest tak źle! Gangnot... mój drogi, weź do garści młot i stań pod drzwiami. Kto-