Strona:PL Rodzina kamieniarza.pdf/38

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
 — 32  —

Chłopak lotem strzały pobiegł do robotników, chwycił dzbanek wody, jaką zawsze zabierali z sobą z domu i, nie wdając się długo w opowiadania, aby nie tracić czasu, zawołał, aby za nim pośpieszyli.
Zaciekawieni szczególnym zachowaniem się chłopca, Dąbek i Jędrzej poszli za nim.
Wacek wyprzedził ich o wiele, tak, że gdy dostali się na miejsce wypadku, pan Michalski, trzeźwiony wodą przez Pokorę, otworzył oczy i spytał:
— Gdzie jestem?
— Między nami, kochany profesorze — odpowiedział ucieszony Pokora.
— Ach, przypominam sobie! spadłem ze skały, to wy, drodzy przyjaciele, uratowaliście mnie? Wam więc winienem życie? — pytał, wyciągając ku nim ręce.
Na żądanie studenta Pokora opowiedział mu przygodę.
— Mieliście dużo strachu i trudu, czym ja się wam odwdzięczę?
— Et, zrobiliśmy tylko to, co do nas należało — rzekł Pokora.
Pan Stanisław chciał wstać, ale okazało się, że przerachował się z siłami.
Wtedy Dąbek i Pokora szybko odpasali fartuchy i położywszy je na ziemi, złożyli na nich młodzieńca. Następnie Pokora z Dąbkiem ujęli koniec niższy, a Jędrzej z Wackiem wyższy i lekko unieśli na nich chorego, tak, że z jednego utworzyło się siedzenie, a z drugiego oparcie na plecy. Takim sposobem, przystając od czasu do czasu dla odpoczynku, znieśli chorego na dół.
Michalski pragnął co prędzej dostać się do swego mieszkania, ale ponieważ czuł się bardzo zmęczony, Pokora gościnnie ofiarował mu swoją