Strona:PL Rodzina kamieniarza.pdf/34

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
 — 28  —
Niebezpieczna przygoda.

Pan Michalski od kilku dni robił wycieczki w góry, ale tym razem bez chłopców, bo Franio musiał pomagać matce w zbieraniu paszy dla kozy, a Wacek, czując się już dorosłym, nie chciał darmo jeść chleba i postanowił z ojcem chodzić na robotę. Wielka to była ofiara, bo towarzyszenie profesorowi było dlań największą przyjemnością, ale uważał, że obowiązek przedewszystkim, co mu też oboje rodzice i uczony jego przyjaciel chwalili. Zato obiecywał sobie całe popołudnie w niedzielę nie odstępować profesora.
Nie zwracając uwagi na gorąco, które buchało ze skał rozpalonych, gdzie nie było ani trochę cienia, chyba pod krzakami berberysu, profesor śpiczastym młotkiem otłukiwał warstwy wapienne i wydobywał skamieniałości. Spocony i zakurzony zstępował z góry i szedł na szklankę mleka do Pokorów. Zachodził także do łomów, gdzie pracowało kilku kamieniarzy, a między niemi i Pokora z Wackiem. Tam siadał odpocząć na jakim odłamie, przyglądał się ich pracy i rozmawiał z niemi.
Dzisiejszy Wacław bosy, w szarych spodniach i grubej koszuli niepodobny był do niedzielnie wystrojonego chłopca. Przy ciężkiej kamieniarskiej robocie ubranie się bardzo niszczy i dlatego robotnicy biorą na siebie co mają najgorszego.
Pewnego razu profesor, idąc w góry, wstąpił po drodze do robotników, chcąc dać jakieś zlecenie Wacławowi, ale go tam nie zastał.
— Pokora tam wyżej wierci otwór na dynamitowy nabój, a Wacek poszedł z ojcem.