Strona:PL Rodzina kamieniarza.pdf/26

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
 — 20  —

— Mają na to sposoby, mój kochany; wszystkiego odrazu powiedzieć ci nie mogę, ale gdy pochodzisz tak ze mną na wycieczki przez wakacje, to się jeszcze wiele ciekawych rzeczy dowiesz.
— O mój złoty panie, ja chciałbym z panem wciąż chodzić i słuchać, jak pan opowiada; chciałbym z panem jechać do Warszawy, aby się tam tego wszystkiego uczyć, bo, co prawda, w naszej szkole tego nie uczą, każą tylko wciąż czytać, tłumaczyć, przepisywać, zadają na pamięć, ale ja to wszystko już potrafię.
— Czekaj, mój Wacku, może kiedy uda ci się i do warszawskich szkół dostać, ale tymczasem chodź jeszcze do tej szkoły i ucz się w domu sam z książek, które ci zostawię.
— A będzie tam w tych książkach o tych skałach i o tych ślimakach? — bo ja chciałbym dowiedzieć się o nich wszystkiego.
— Ależ naturalnie, że będzie! Ale teraz już słońce zachodzi, więc odprowadź mię do miasteczka, to pokażę ci przez szkło powiększające, jak takie muszelki wyglądały.
— Oj dobrze, doskonale! A może pan pozwoli, to skoczę do domu po Franka, będzie mi z nim raźniej wracać, a zresztą i on te ślimaki obejrzy, to mu potym o skałach opowiem, bo to takie zabawne.
Nazajutrz przypadło z kolei Franiowi towarzyszyć panu Michalskiemu. Gdy udali się na górę zamkową, chłopiec zwrócił się do niego nieśmiało.
— Proszę pana, chciałbym się o coś zapytać, ale się wstydzę.
— Dlaczegóż miałbyś się wstydzić? Tylko złych rzeczy trzeba się wstydzić. Powiedz otwarcie, o co chodzi, postaram się wytłumaczyć ci.
— Pan, co wszystko wie, musi też wiedzieć,