Strona:PL Rodzina kamieniarza.pdf/11

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
 — 5  —

Zdarzało się jednak, że mimo najszczerszej chęci i koniecznej potrzeby zarobku, Pokora nie mógł iść tłuc szabru. Bywało to albo z powodu śnieżnej zamieci, albo gdy ból w odziębionych nogach mu dokuczał.
Aby jednak i wtedy nie próżnować, zbierał na wiosnę cienkie, lecz mocne korzonki sosnowe, które w zimie moczył, obdzierał z zewnętrznej kory i wyplatał z nich śliczne koszyki, opałki i nawet półkoszki do bryczek.
Jak widzimy z tego, Pokora był pracowity i zapobiegliwy i bardzo kochał swą rodzinę.
Sam umiał bardzo niewiele, bo rodzice jego niepiśmienni nie pojmowali potrzeby kształcenia dziecka i od małego zaprzęgli go do roboty. Dopiero ożeniwszy się, Pokora nauczył się od żony czytać i pisać. Czytając potym w święta i wieczorami pożyteczne książki, nabrał zamiłowania do nauki i przekonał się, jak ona jest każdemu potrzebna.
Dlatego też gorąco pragnął jej dla synów i wszelkiemi siłami starał się ich uczyć. Posyłał tedy obydwuch do szkoły, chociaż Franio przydałby się matce w domu, a Wacek mógłby już po trochu ojcu pomagać.
Oboje rodzice odmawiali sobie wszystkiego, aby tylko synom na książki i potrzeby szkolne starczyło. Pokorowa jak mogła łatała w domu bieliznę, od kilku lat nie widziano na niej nowej sukni lub chustki. Idąc do Kaźmierza po niezbędne sprawunki, Pokora omijał zdaleka piwiarnie, a wódka u nich w domu nigdy nie postała. Ale za to chłopaki mieli zawsze całe buty i porządny przyodziewek na zimę do szkoły. A ponieważ do miasteczka było daleko i chłopcy nie wracali na obiad do domu, matka dawała im zawsze na południe w kobiałkę garnuszek dobrze