Strona:PL Robert Montgomery Bird - Duch puszczy.djvu/171

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—  157  —

twoim członkom i opatrzę twe zadraśnięcia. Gdy będziesz mógł wstać i przechadzać się, opowiem ci wszystko, złe i dobre. Tymczasem pocieszaj się tem, że odzyskałeś swobodę.
— Oh! — wykrzyknął Roland strwożony, ty wiesz coś, widzę to z twojej smutnej twarzy. O, mów, co się dzieje z Edytą, Telią? Gdzie je uprowadzili? Może już zabite?
— Mieszasz mię swojemi pytaniami — odrzekł Natan. — Jeżeli masz zamiar oswobodzić swą siostrę, musisz przedewszystkiem być cierpliwy i przynajmniej potrafić chodzić. Wtedy coś pomyślimy, może i ja też zdołam ci coś w tej sprawie doradzić.
To powiedziawszy, począł znów skrzętnie rozcierać nogi Rolanda, a potem wyszukawszy potrzebnych ziół, opatrzył zadraśnięcia na jego piersiach i ranę na głowie, która pod ziołami, przyłożonemi wczoraj przez dzikich, znacznie się zagoiła. Roland z cierpliwością poddał się tej operacyi, prosił tylko Natana, ażeby mu odpopowiedział na jego pytania; nakoniec kwakier, skończywszy opatrywanie, uczynił zadość jego ciekawości. Oto, co zaszło po ich rozłączeniu się.
Po opuszczeniu chaty udało mu się przy pomocy psa przebyć szczęśliwie łańcuch czat indyjskich. Dostawszy się do lasów, biegł najbliższą drogą ku osadzie, ale szczęśliwym przypadkiem napotkał oddział Kentukczyków pod dowództwem Brucego. Natan opowiedział mu w krótkich słowach o niebezpieczeństwie, jakie groziło oblężo-