Strona:PL Reymont-Ziemia obiecana. T. 2 413.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w ciemność z upragnieniem i gorączką szukając konturów tej „Ziemi obiecanej“.
Z równin odległych, z gór, z zapadłych wiosek, ze stolic i z miasteczek, z pod strzech i z pałaców, z wyżyn i z rynsztoków ciągnęli ludzie nieskończoną procesyą do tej „Ziemi obiecanej“. Przychodzili użyźniać ją krwią swoją, przynosili jej siły, młodość, zdrowie, wolność swoją, nadzieje i nędze, mózgi i pracę, wiarę i marzenia.
Dla tej „Ziemi obiecanej,“ dla tego polipa pustoszały wsie, ginęły lasy, wycieńczała się ziemia ze swoich skarbów, wysychały rzeki, rodzili się ludzie, a on wszystko ssał w siebie i w swoich potężnych szczękach miażdżył i przeżuwał ludzi i rzeczy, niebo i ziemię i dawał w zamian nielicznej garstce miliony bezużyteczne, a całej rzeszy głód i wysiłek.
Karol rozmyślając chodził i często i długo patrzył na miasto i w noc, która już na wschodzie poczynała blednąć. Zorze rozsączały się zwolna w zielonawym zmroku, jaskółki zaczęły świergotać pod dachem oranżeryi, a chłodny, świeży powiew poranku poruszał zwolna drzewami. Stawało się coraz jaśniej, już najbliższe dachy połyskiwały zamatowaną blachą z pod zwojów mgieł, a ruiny fabryki Bauma starego stawały się coraz widoczniejsze, porwane ściany, wybite okna, zrujnowane kominy wyłaniały się jakby z ziemi i czerniały smutno połamanym szkieletem.
Borowiecki się uspokoił, już znalazł drogę na jutro, już widział jasno cel dalszego życia — zerwał z samym sobą, podeptał całą swoją przeszłość, czuł się teraz jakby nowym człowiekiem, smutnym ale silnym i gotowym do walki.