Strona:PL Reymont-Ziemia obiecana. T. 2 401.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Nie prześcignął jej Szaja Mendelsohn, który znowu się spalił i po pożarze powiększył fabrykę o dwa tysiące robotników, ale równocześnie stawał się coraz filantropijniejszym, bo wyciskał do ostatnich granic pracujących i zato budował dla nich wspaniały szpital i przytułek dla okaleczonych i niezdatnych już do pracy.
Grosglück, szachrował w dalszym ciągu, a nawet ze zdwojoną energią, bo wydał swoją Mery, za jakieś nadgryzione mocno, rozpustą hrabiątko, które musiał wciąż leczyć i utrzymywać.
Trawiński, który zmógł wytrwaniem i cierpliwością dawne niepowodzenia, od dwóch lat już stał znakomicie, był firmą bardzo poważaną.
Müller usunął się zupełnie z Łodzi, oddał fabrykę Borowieckiemu, a sam z żoną, wypoczywał przy synu, któremu kupił wielki majątek na Kujawach. Wilhelm chorował na szlachcica, miał się żenić z jakąś hrabianką, pisał się de Meller, do Łodzi przyjeżdżał ze służbą uliberyonowaną, na karetach używał połączonych herbów przyszłej żony i Borowieckiego; do fabryki nie wtrącał się zupełnie, dzieląc się tylko sumiennie jej ogromnymi dochodami.
Borowiecki był zupełnym panem olbrzymiej fabryki.
Przez te cztery lata rozwinął ją olbrzymio; zreformował fabrykacye barchanów, podniósł swoje wyroby do stopnia doskonałości, dobudował nowe oddziały, rozszerzył rynki zbytu i wciąż szedł naprzód.
Te cztery lata jakie upłynęły od jego ślubu z Madą Müllerówną i od objęcia fabryki, to cztery lata pracy wprost nadludzkiej.
Wstawał o szóstej rano, kładł się o północy, nie wyjeżdżał nigdzie, nie bawił się, nie używał życia ani