Strona:PL Reymont-Ziemia obiecana. T. 2 387.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

fabrykę chustek półwełnianych, że zrobią konkurencyę Grünspanowi.
— A cóż się dzieje z ojcem pana Maksa? — zapytała.
— Trudno to określić inaczej, jak tylko, że zupełnie zwaryował. Jak pani wie, kocioł i później pożar, zrujnował mu zupełnie pustą już wprawdzie fabrykę; otóż stary odstąpił wszystkie place Maksowi, oddał wszystek gotowy towar, jaki był jeszcze na składzie, sprzedał nawet warsztaty, które ocalały, rozdzielił wszystko pomiędzy dzieci, zastrzegając sobie tylko, że do jego śmierci nikt nie ruszy murów fabryki, że pozostaną jego wyłączną własnością. Zamknął się w nich i tam żyje. Zupełny waryat. Radziłem Maksowi, aby starego chociażby siłą przewieźć do jakiego zakładu leczniczego, bo te mury bardzoby nam się przydały, ale nie chce.
— Ma racyę. Może pan powie panu Maksowi, żeby mnie odwiedził, dobrze?
— Z przyjemnością, wiem nawet, że się wybierał dawno i czekał tylko zupełnego wyzdrowienia pani.
Posiedział jeszcze chwilę, popisywał się jak mógł i wyszedł bardzo chłodno pożegnany, bo Anka nabierała do niego wstrętu; wytarła śpiesznie ręce, bo jego wielkie dłonie zimne były i wilgotne.
On robi na mnie wrażenie płazu — powiedziała do Niny.
— Jest to kombinacya płazu i dzikiego zwierzęcia. Tacy w życiu dochodzą do wszystkiego, o ile zbyt prędko nie skończą w więzieniu — dorzucił Trawiński i zaczął Ance opowiadać o jego interesie z Grünspanem i jego sposobach robienia majątku.