Strona:PL Reymont-Ziemia obiecana. T. 2 315.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

się jej pozbyć. Fabryka, taki dobry towar jak i perkal i tak samo się sprzedaje, jeśli na niej dobrze zarobić można.
— Mógłbyś odświeżyć swoje teorye, bo mi już bardzo spowszedniały — odpowiedział mu Karol i poszli razem do domu, gdzie już kilkanaście osób zebranych na uroczystość, siedziało na werendzie.
Jakoż wkrótce ukazał się ksiądz Szymon w komży i wszyscy ruszyli za nim.
Chwila była bardzo uroczysta, tłumy robotników z odkrytemi głowami, świątecznie ubranych zapełniały dziedziniec i sale fabryczne.
Ksiądz szedł z oddziału do oddziału, odmawiał modlitwy i pokrapiał mury, maszyny i ludzi wodą święconą.
W przędzalni, gdzie przy każdej maszynie stali ludzie i wszystkie transmisye, koła i pasy były napięte siłą, po poświęceniu Borowiecki dał znak i wszystkie maszyny ruszyły zgodnym rytmem, a po kilkuset obrotach stanęły, bo robotnicy poszli na śniadanie do magazynu.
Fabryka była puszczona w ruch.
Całe towarzystwo powróciło do domu i zasiadło do śniadania.
Pierwszy toast za pomyślność i rozwój fabryki wniósł Knoll, który w długiej mowie bardzo życzliwie wspominał prace Borowieckiego w firmie Bucholc i S-ka; drugi toast za to samo, z dodatkiem zdrowia dla dzielnych spólników i przyjaciół podniósł Grosglück i w końcu ucałował Karola, a jeszcze serdeczniej Moryca.
A gdy Zajączkowski wniósł toast „Kochajmy się“, przyjęty dosyć chłodno, powstał Karczmarek, który z początku siedział cicho, onieśmielony obecnością milione-