Strona:PL Reymont-Ziemia obiecana. T. 2 307.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rolem otwarcie, bo takie plotki potrafią najmocniejszą miłość zabić i... i... Pobierzcie się jak najprędzej, to tem najlepiej zamknie się usta niechętnym, przestaną się wami zajmować. I nie gniewaj się na mnie, moim obowiązkiem było się uprzedzić.
— Jestem cioci bardzo wdzięczna, bardzo...
Ujęła jej rękę i przycisnęła do ust.
— I nie martw się, to nic, tylko plotki. Karol ma wielu przeprzyjaciół, dużo kobiet liczyło na niego, dużo się w nim kochało, więc nic dziwnego, że się mszczą teraz, a zresztą ludzie nigdy znosić nie mogą spokojnie cudzego szczęścia. Dobranoc.
— Dobranoc cioci.
Anka odprowadziła Wysocką do drzwi.
— A jeśli chcesz, to ja sama powiem o tem Karolowi.
— Nie, dziękuję, ja muszę mu powiedzieć o tem. Może ciocia się zatrzyma, wezmę tylko okrycie i pójdę z ciocią do Trawińskiej.
Wyszły w milczeniu, bo chociaż Wysocka usiłowała zawiązać rozmowę, Anka prawie nie słyszała jej słów i nie odpowiadała, zatopiona w coraz żywszem odczuwaniu tej wieści niespodziewanej.
Żeby dostać się do domu Trawińskich, było najkrócej przejść przez ogród i fabrykę Borowieckiego, ale że fabryka z powodu niedzieli była zamknięta, więc trzeba było iść ulicą, obok pałacu i domu Müllerów.
Okna domu Müllerów były otwarte i oświetlone, a że były słabo przysłonięte i tuż nad trotuarem, więc z ulicy doskonale było widać wnętrze.
Anka przechodziła koło nich, nie patrząc, ale Wy-