Strona:PL Reymont-Ziemia obiecana. T. 2 286.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
XV.


— Może jeszcze herbaty pan pozwoli, panie Józefie?
— Dziękuję pani — odparł Józio, wstał, ukłonił się i rozczerwieniony czytał dalej gazetę panu Adamowi.
Anka siadła w głębokim fotelu na biegunach, kołysała się, słuchała czytania, ale częściej spoglądała na drzwi od werendy i nasłuchiwała, czy nie usłyszy kroków Karola.
— Mateusz, niech samowar nie zgaśnie, bo pan pewnie zaraz przyjdzie! — zawołała do kuchni, obeszła pokój, wyjrzała na świat ciemny przez wszystkie okna, chwilę stała z czołem opartem o szybę i znowu powróciła na fotel i z wzrastającą niecierpliwością oczekiwała.
Nie było to po raz pierwszy od czasu jak w Łodzi mieszkała, to jest od dwóch miesięcy.
Dla Borowieckiego czas ten płynął bardzo szybko, ale dla niej i dla ojca wlókł się ze straszną powolnością.
Zamknięci w domu i w tym chorym kawałku ogródka, który im musiał zastępować Kurów, cierpieli straszną nostalgię za wsią, za wielkiemi przestrzeniami i z trudem zmuszali się do nowego życia i otoczenia.