Strona:PL Reymont-Ziemia obiecana. T. 2 275.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

a nawet więcej jeszcze żałował swego uniesienia, bo czuł swoją śmieszność.
Byłby wrócił do Borowieckiego, ale nie śmiał na razie, zostawił to do wieczora, bo tymczasem było już po szóstej.
Konie Kesslera już czekały przed kantorem, pojechał do siebie, przebrał się i natychmiast kazał ruszać wyciągniętym kłusem przez miasto.
Z przyjemnością wyciągał się na miękkich siedzeniach powozu i niedbale kiwał głową spotykanym znajomym.