Strona:PL Reymont-Ziemia obiecana. T. 2 239.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ścianą, był taki zbiedzony i smutny, że pani Stefania przysiadła się do niego.
— Co panu jest?
— Chory jestem... chory!
Przesuwał palcami po czole, westchnął i wpatrzył się w nią zielonemi oczami tak boleśnie, że nie wiedząc co mówić — odeszła.
Nic się nie odzywał, gdy już zebrali się wszyscy i jeść zaczęli, dopiero gdy przyszedł Horn i usiadł przy nim, powiedział mu cicho:
— Wiem gdzie ona mieszka.
— Kto?
— Zośka w Stokach, w pałacu Kesslera...
— Zajmujesz się nią jeszcze?
— Nie, nie... ale byłem ciekawy gdzie mieszka.
Zamilkł.
— Wiecie państwo, że Grosman, zięć Grünszpana aresztowany? — zapytał Horn.
— Wiemy, wiemy. Odpocznie sobie ptaszek, ochłodzi się od fajerów...
— Grosman, to szwagier pięknej panny Meli? — zagadnęła pani Stefania.
— Tak. Niedawno stało mu się nieszczęście, spaliła mu się fabryka, biedny człowiek, byłby się pocieszył asekuracyą, a tu go cap za kołnierz i do kozy.
— Pomyłka. Grosman jeszcze dzisiaj będzie wolny! — odezwał się Moryc.
— Oni są zawsze niewinni, oni się zawsze mylą, biedny naród ci żydzi... — drwił Sierpiński i zaczął wymyślać i dowodzić Morycowi, że jego rasa jest najpodlejszą na świecie.
— Gadaj pan zdrów, to panu dobrze zrobi na