Strona:PL Reymont-Ziemia obiecana. T. 2 184.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pytałem ją o Neapol — i trzy razy, z jednakiem westchnieniem, z jednakiem wywróceniem oczów i jednakowemi superlatywami, wybuchała zachwytem... Jest jak fonograf, w który wstawiono nowy walec, więc za każdem dotknięciem opowiada to samo.
— Ale przytem jest jakaś smutna dzisiaj, chodźmy do nich — powiedziała Nina.
— Bo pani Wysocka uwzięła się dzisiaj na żydówki i co którego z młodzieży złapie, natychmiast zaczyna przestrzegać przed niemi, a mówi tak głośno, żeby panna Mela usłyszeć musiała... — tłómaczył Maks, który szedł przy Ance i niespokojnie wybiegał naprzód oczami, szukając Karola.
— Dużo osób już wyszło! — zauważyła Nina, nie spostrzegając w głównym salonie Grosglücka z córką i kilku innych rodzin żydowskich.
— Mężczyźni nudzili się, a kobietom było pilno iść zdawać relacye z przyjęcia państwa.
— Czyżby się naprawdę nudzili? — zapytała z przykrością Nina.
— Ma się rozumieć, cóż to dla nich za zabawa! Surdutów zdjąć nie można, szampańskiego nie podali, a przytem naspraszała pani tej polskiej roboczej hołoty, tych różnych inżynierów, doktorów, adwokatów i innych specyalistów — i chce pani, aby miliony czuły się dobrze tutaj. Ubliżało im takie towarzystwo, więc się wynieśli i stawiam głowę, że więcej już nie pokażą się u pani.
— Nie miałam zamiaru prosić ich więcej, bo dziś dopiero spostrzegłam, że nawet taka salonowa asymilacya jest niemożliwą, przynajmniej w Łodzi.
— Na całym świecie, na całym świecie. Pan Ro-