Strona:PL Reymont-Ziemia obiecana. T. 2 135.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
V.


— Interes prosty, czyste złoto powiadam wam. Kupiłem plac, który musi, uważacie, musi odkupić odemnie Grünspan za taką cenę, jaką wziąć zechcę — tłómaczył nazajutrz rano Stach Wilczek, Hornowi, który spał u niego.
— Dlaczego musi? — zapytał zaspanym głosem Horn.
— Bo mój plac otacza fabrykę jego z dwóch stron; z boku i z tyłu, z drugiego boku leżą place Szai Mendelsona, a od frontu ulica. Grünspan chce powiększyć fabrykę, a niema u siebie miejsca. Ma być dzisiaj u mnie, zobaczycie jaką ma minę. On ten plac targował przez trzy lata i przez trzy lata postępował dotychczasowemu właścicielowi po sto rubli na rok, chciał kupić tanio, czekał, nie spieszyło mu się. Cudem się dowiedziałem, postąpiłem chłopu grubo i po cichutku kupiłem, teraz ja będę czekał, teraz mnie się nie spieszy... ha, ha, ha! — śmiał się wesoło, zacierając ręce, oblizywał wywinięte wargi i mrugał oczami.
— Ileż macie tego placu?
— Całe cztery morgi! Pięćdziesiąt tysięcy rubli jakbym już miał w kieszeni.