Strona:PL Reymont-Ziemia obiecana. T. 2 013.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mieć, to musi pracować lata całe, musi wyciskać maszyny, ludzi, wszystko, żeby coś wycisnąć dla siebie — i to teraz!
Teraz, gdy mu stary Müller dosyć wyraźnie powiedział, że mu odda Madę i zarząd fabryki, odrazu milionową fortunę, odrazu wielkie interesy i możność robienia jeszcze większych.
Od pewnego czasu czuł wstręt do małych interesów, czuł wstręt do tej własnej fabryki, jaką od wiosny budował, do tych oszczędności groszowych, których rezultatem były setki rubli zaledwie.
Tyle lat chodził w kieracie pracy, ciągłej walki i twardego zdobywania każdego rubla, tyle lat tłumił w sobie najrozmaitsze zachcianki pragnienia, których nie mógł zaspokoić, tyle lat był głodnym szerokiego, niezależnego życia — i teraz, kiedy to wszystko mógł mieć, żeniąc się z Madą — musiał się ożenić z Anką i przez to musiał wrócić do jarzma mierności...
Buntował się przeciwko tej konieczności wszystkiemi siłami.
I gdy Anka przyszła prosić na kolacyę, spojrzał na nią gniewnie i nic nie odpowiedziawszy na jej zapytanie, poszedł przysunąć ojca z fotelem do jadalnego pokoju.
Kolacya była bardzo ożywiona, bo ksiądz z Zajączkowskim kłócili się o politykę, pomagał im pan Adam i Karol, który drwił niemiłosiernie z Zajączkowskiego i z jego konjuktur politycznych, drwił z optymizmu księdza i ze złością zrobił uwagę ojcu, że spraw dzisiejszej polityki nie rozstrzygają armaty, a rozum stanu.
— Ta, ta, ta! — przedrzeźniał stary z gniewem. —